Gdy postawimy sobie pytanie „jacy jesteśmy”, to odpowiemy na nie w sposób jednoznaczny – jesteśmy najlepsi. A czy w naszym otoczeniu nasi bliscy, koledzy, znajomi podzielają ten pogląd?
Według zadającego sobie to pytanie oni winni to potwierdzić. Nic bardziej mylnego, gdyż każda osoba żyjąca obok nas ma o sobie też takie zdanie, że jest najlepsza i z wielką niechęcią przyznaje, że inni mogą być lepsi.
Ustanowiony przez pokolenia kanon naszych zachowań w społeczności obowiązuje zawsze i niedostosowanie się do niego grozi nam odosobnieniem.
W społeczności totalitarnej nie występuje ten problem, ale w wolnym kraju, gdzie prawie wszystko jest dozwolone, gdzie człowiek jest świadom tego, że postępuje tak jak mu dyktuje rozum, istnieje.
I tu zaczyna się problem naszego „ja”. Bardzo nie lubimy, gdy ktoś narzuca nam nie odpowiadające nam reguły. Zawsze musimy mieć swoje zdanie.
W momencie przechodzenia przez jezdnię powinniśmy się upewnić czy nie grozi nam spotkanie z nadjeżdżającym samochodem. Na ogół wtedy myślimy – on powinien uważać, ja żyjąc w wolnym kraju robię to, na co mam ochotę. Rozmyślając dalej, zastanawiamy się nad wprowadzoną segregacją śmieci.
Zaczynamy myśleć – niby dlaczego musimy je segregować, przecież istnieją odpowiednie służby, które mogą to wykonać. Dalej można wyliczać niezliczoną ilość przykładów, które według niektórych osób ograniczają wolność osobistą.
Jednak z biegiem czasu zaczynamy rozumieć, że jednak musimy podporządkować się ogólnym zasadom panującym w domu, w pracy, w mieście, w państwie. I że nasze „ja” nie straci, a wręcz zyska uznanie wśród społeczności.
Wydawałoby się, że już jakoś zrozumieliśmy co to znaczy wolność osobista, że nasze „ja” jest chronione przez odpowiednie przepisy.
Ochrona danych osobowych nabrała rozmachu, utajniono nazwiska, w trakcie wizyty u lekarza wywoływani jesteśmy za pomocą numerków, lub imieniem. Z klatek schodowych zniknął spis lokatorów, w pracy utajniono zarobki itp.
Jednak, jak to zwykle bywa, niby utajniono nazwiska, ale… w każdej niemal instytucji – internecie i wielu innych podmiotach, nic nie załatwię, gdy nie wyrażę zgody na przetwarzanie danych osobowych. Ten przymus jest niezgodny z literą prawa, bo niby skąd różni naciągacze mają nasze dane łącznie z numerem telefonu.
Kilkanaście miesięcy wstecz wydarzyła się ogólnoświatowa tragedia, pandemia zawładnęła naszym życiem. W początkowej fazie wszyscy uważaliśmy, że nas ona nie dosięgnie, a jednak!
Po kilku miesiącach zmagań nie możemy powiedzieć, że już jesteśmy mądrzejsi o doświadczenie nabyte w trakcie zaistniałej sytuacji. Z początkiem epidemii, gdy z dnia na dzień coraz większa rzesza naszych obywateli zapadała na tę niebezpieczną chorobę, dominował strach przed zarażeniem i konsekwencjami, bez większych sprzeciwów podporządkowywaliśmy się obostrzeniom.
Naukowcy na świecie opracowali szczepionkę, która ma uchronić nas od zarażenia. Wydaje się, że zapanowało w ludziach zrozumienie i dyscyplina. Nic bardziej mylnego.
Ludzie, w momencie poprawy zachorowalności, zmęczeni obowiązującym rygorem zaczęli się buntować i słuchać głosów ludzi głoszących różne herezje na temat związany z pandemią. Z jakich pobudek? Możliwe, że chcą być w tym wypadku albo rozpoznawalnymi, albo wykazać się mądrością swego „ja”.
Niestety takich osób na świecie jest bardzo dużo – organizują protesty, obrażają tych, którzy poddali się woli zaszczepienia. W imię czego się to dzieje?
Nasze życie podzielone jest na dwa obozy – kto jest za, a kto jest przeciw. Te dwa przeciwne poglądy towarzyszą nam codziennie. Wydawałoby się czasem, że ścierają się w bardzo błahych sprawach.
Jednak pozostawmy te dywagacje. U progu nowego roku bądźmy pełni nadziei, że będzie dobrze, a nawet , przy naszych rozważnych decyzjach, będzie bardzo dobrze.
Nie wiem, czy to nie brzmi jak utopia, lecz nadzieja na poprawę jest tym, co trzyma nas przy życiu.
Życzmy sobie, aby ten nadchodzący nowy rok obfitował w pełnię życia, był spokojny i szczęśliwy dla wszystkich.
Jacek Janicki
Tekst opublikowany w gazecie Miasto i Ludzie z 17 grudnia 2021 r.