Pszczoły to nie tylko producenci miodu, ale również niezastąpione zapylacze, od których zależy przetrwanie wielu gatunków roślin. Ich praca ma ogromny wpływ na bioróżnorodność i stabilność ekosystemów. Niestety, zmiany klimatu poważnie zagrażają tym pożytecznym owadom.
„Pszczoły są jak kanarki w kopalni” – mówi Jan Nowak, pszczelarz z okolic Tarnowa. „Kiedy im się nie wiedzie, to znak, że coś jest nie tak z naszym środowiskiem”. Zmieniające się warunki pogodowe, takie jak susze, powodzie i późne przymrozki, dezorganizują życie pszczół i utrudniają im zbieranie nektaru.
„Pamiętam czasy, kiedy wiosna zaczynała się w marcu i trwała przez cały kwiecień. Teraz często mamy przymrozki nawet w maju, co dla pszczół jest bardzo szkodliwe” – dodaje Nowak.
„Pszczoły są nie tylko ofiarami zmian klimatu, ale również mogą przyczyniać się do ich łagodzenia” – tłumaczy Maria Kowalska, pszczelarka z okolic Nowego Sącza. „Zapylając rośliny, pszczoły przyczyniają się do ich rozmnażania, a zdrowe rośliny lepiej pochłaniają dwutlenek węgla, główny gaz cieplarniany”.
Co możemy zrobić, aby pomóc pszczołom i jednocześnie zadbać o klimat?
Sadźmy rośliny miododajne, tworząc różnorodne kwietne łąki, zapewniamy pszczołom pożytek przez cały sezon. Ograniczmy stosowanie chemii w ogrodach, gdyż pestycydy i inne środki chemiczne są bardzo szkodliwe dla pszczół.
Kupujmy lokalny miód, wspierając tym samym lokalnych pszczelarzy i przyczyniając się do rozwoju pszczelarstwa oraz ochrony bioróżnorodności. Stwórzmy przyjazne dla pszczół środowisko, budując hotele dla owadów, poidełka i zostawiając zakątki dzikiej przyrody w naszych ogrodach.
„Pszczelarze mają tu kluczową rolę do odegrania” – podkreśla Stanisław Wiśniewski, pszczelarz z okolic Krakowa. „To my możemy edukować społeczeństwo na temat znaczenia pszczół i promować zrównoważone rolnictwo”.
Pszczelarze mogą również przyczynić się do badań nad wpływem zmian klimatu na pszczoły. „Dzieląc się swoimi obserwacjami z naukowcami, możemy przyczynić się do opracowania skutecznych strategii ochrony tych owadów” – dodaje Wiśniewski.
Pamiętajmy, że zdrowe populacje pszczół są niezbędne dla zdrowej planety. Każde, nawet najmniejsze działanie na rzecz ochrony tych owadów, ma znaczenie.
Czy pszczołom zagraża zagłada, jeśli im nie pomożemy? – Pszczoły przeżyły dinozaury, ale trafnym wydaje się pytanie, czy przeżyją człowieka – zastanawia się Piotr Łosiński, pszczelarz z Gorzyc pod Tarnowem. Jak nam powiedział, jeśli w okolicy pasieki nie ma naturalnego zbiornika wody to rzeczywiście wskazane jest, aby pszczelarz wystawił w takiej sytuacji zbiornik z wodą w pasiece lub jej bezpośrednim sąsiedztwie.
Rozmawialiśmy także z Leszkiem Bodziochem, właścicielem pasieki w Szynwałdzie koło Skrzyszowa. Powiedział nam, że klimat powoduje poważne zmiany w ulach. Kluczowy dla pszczelarza jest wrzesień, gdy trzeba teraz dokarmić pszczoły. Gdy bowiem tego się nie zrobi to owadom grozi po prostu śmierć głodowa. Jak to się dzieje?
– 20-30 lat wstecz pszczoły były przygotowane naturalnie do zimowli, ale teraz – przy ociepleniu klimatu – to przebiega ona dosyć dziwnie – mówi Bodzioch.
Tłumaczy, że 20-30 lat temu wystarczyło, że w sierpniu i wrześniu pszczelarz zakarmił pszczoły i ocieplił ule. Pszczoły były gotowe do zimowli. Do wiosny pszczelarze nie musieli się martwić, co dzieje się z pszczołami. Dopiero przy pierwszych oblotach pszczelich rodzin na wiosnę pszczelarze obserwowali, jak pszczoły przezimowały.
Teraz wygląda to zdecydowanie inaczej. Żeby teraz przygotować pszczoły do zimowli to trzeba je zakarmiać już w lipcu i sierpniu. Jest to potrzebne, aby nastąpił intensywny rozwój pszczół, a matka zaczęła intensywnie czerwić.
Czerwienie matki pszczelej oznacza proces składania jaj przez królową pszczół. Jest to kluczowy etap w cyklu życia pszczół, ponieważ od tego zależy rozwój nowych pszczół robotnic, trutni oraz potencjalnych nowych królowych. Te pszczoły będą stanowiły podstawę pszczelej rodziny w kolejnym roku. Proces ten jest niezwykle ważny przed zimą, gdy rodzina pszczela musi nabrać siły.
– Nie jest to jednak już to samo co 20-30 lat temu, bo ciepłe jesienie i niejednokrotnie temperatury letnie we wrześniu i październiku wpływają na to, że młode matki pszczele zaczynają wtedy intensywnie czerwić – opowiada Leszek Bodzioch. – I niejednokrotnie po zakarmieniu zimowym pszczół, które pszczelarz powinien wykonać we wrześniu, okazuje się, że brakuje pokarmu pszczołom.
Dlatego pszczelarze muszą jeszcze pod koniec września sprawdzić, czy pszczelej rodzinie nie brakuje pokarmu. – Jeżeli okaże się, że pokarmu brakuje to trzeba wtedy pszczoły jeszcze dokarmić – mówi Bodzioch.
Zwraca też uwagę, że trzeba spowodować, aby pszczele matki przestały czerwić na jesieni i dlatego trzeba ule „schłodzić” a nie ocieplać tak jak dawniej. – Trzeba wtedy otworzyć pajączki wentylacji w ulu, żeby pszczoły miały chłodniej – tłumaczy Leszek Bodzioch.
Podstawą do dobrej zimowli pszczół jest też walka z groźną pszczelą chorobą, warozą. To poważna choroba pszczół miodnych wywoływana przez roztocza. Roztocza te pasożytują na pszczołach i mogą doprowadzić do ich śmierci. Choroba ta jest szczególnie groźna, ponieważ roztocza te nie mają naturalnych wrogów, co sprawia, że łatwo się rozprzestrzeniają i trudno je zwalczać. Zainfekowane pszczoły są słabsze, mają mniejszą masę ciała, a ich żywotność jest znacznie skrócona. Ponadto roznoszą różne wirusy, które dodatkowo osłabiają pszczoły.
W ulu nie może być wilgotno, bo to prowadzi do pszczelich chorób. – Suchy ul to podstawa egzystowania rodziny pszczelej – mówi Bodzioch. – Pszczoły nie mogą mieć zbyt ciepło w tym okresie w ulu.
Leszek Bodzioch jest optymistą. Mówi zresztą, że 2024 rok w regionie tarnowskim był lepszy dla pszczół i pszczelarzy od poprzedniego.
Czy pszczoły przystosują się do zmian klimatu? Jego zdaniem mają one większe zdolności adaptacyjne niż człowiek i przystosują się lepiej do tych zmian od ludzi.
– Pszczoły przeżyły ponad sto milionów lat, gdy następowały na Ziemi różne zmiany klimatu – mówi Leszek Bodzioch. – Mają takie organizmy, które potrafią przystosować się do klimatycznych zmian. Zagłada z tego powodu im nie grozi. Pszczelarze powinni natomiast o nie dbać, aby miały dobrostan w ulach.
Rada Osiedla Piaskówka w Tarnowie od kilku lat organizuje pod Pałacykiem BWA w Parku Strzeleckim Tarnowski Dzień Miejskiego Ogrodnika, podczas którego działacze osiedlowi namawiają m.in. tarnowian do zakładania kwietnych łąk w mieście i rozdają różnego rodzaju rośliny i nasiona. Akcja cieszy się dużym powodzeniem wśród mieszkańców, którzy przy każdej edycji akcji ustawiają się w kolejkach. Ostatnia edycja Tarnowskiego Dnia Miejskiego Ogrodnika odbyła się w niedzielę, 15 września.
– Rozdajemy w każdej edycji także nasiona kwietnych łąk mieszkańcom, aby przy domach i blokach mieszkalnych w Tarnowie powstawały takie kwietne łąki – powiedział nam organizator akcji Mirosław Biedroń. – Jest to świetne rozwiązanie. Teraz jesienią można zasiać te kwiaty. Zaoferowaliśmy w ostatniej akcji aż 30 rodzajów nasion tarnowianom. Jeśli je zasieją teraz to na wiosnę będą mogli cieszyć oko pięknymi kwiatami.
Z kwietnych łąk w mieście skorzystać mogą oczywiście owady zapylające. – Dzięki temu te pożyteczne owady, których niestety jest coraz mniej w miastach, będą mogły na tych kwietnych łąkach odpocząć i znaleźć tam swoje pożywienie – cieszy się Mirosław Biedroń.
Przekonuje, że stworzenie takiej kwietnej łąki jest niezwykle proste. Wystarczy ściągnąć trawę i w tym miejscu posiać nasiona kwietnych roślin, potem je trochę podlewać i dwa raz w roku ścinać. Od czasu do czasu trzeba też dosiewać nowe nasiona w zależności od tego czy mamy upalne lato czy deszczowe. Bo w niesprzyjających warunkach pogodowych może się zdarzyć, że kwietne łąki będą miały problem, aby same sobie poradzić.
Według Biedronia, zasada jest natomiast taka, że kwietne łąki mają sobie radzić same, dawać radość ludziom, cieszyć oko, tworzyć kolorową przestrzeń i stwarzać kolorowy azyl dla różnego rodzaju owadów latających, w tym oczywiście pszczół.
Tekst i fot. (Smol)