Myślę, że każda mama, która rozpoczyna rozszerzanie diety swojego dziecka chce, żeby była ona zróżnicowana. My zdecydowaliśmy się na BLW, bo wydawało mi się dużo rozsądniejsze, prostsze i przyjemniejsze, niż karmienie łyżeczką. Ze zdziwieniem odkryłam, że w internecie jest mnóstwo stron poświęcony przepisom dla niemowląt i nieco starszych dzieci, a prawdziwą kopalnią z przepisami okazał się właśnie instagram. Jedzenie takie, że na sam widok ślinka cieknie, a nazwy takie, że o istnieniu połowy tych potraw nawet nie wiedziałam. No może troszeczkę przesadzam, ale przeglądając te wszystkie profile zaczęłam się zastanawiać, czy Ci ludzie rzeczywiście codziennie tak gotują? Kiedy oni mają na to czas?
U nas wygląda to tak, że muszę przygotować jedzenie dzień wcześniej, bo marudna Kluska nie da mi stać przy garach dłużej niż 10 minut (czasem nawet po dwóch już syrena się włącza). Od razu powiem, że często nie mam siły po całym dniu stać przy garach, więc nie zawsze jestem kulinarnie przygotowana na następny dzień. Później wygląda to tak, że muszę się gimnastykować na szybko z Bubi uwieszoną u nogi, żeby cokolwiek ugotować. Najczęściej jesteśmy w domu we dwie, więc nie mam nikogo kto mógłby ją zabawiać w czasie kiedy gotuję.
Nie mam więc czasu na tworzenie „tarty orzechowo-kokosowej z liofilizowanymi malinami i amarantusem ekspanowanym”. Zmyśliłam to danie, ale przyznajcie, że brzmi niczym z menu restauracji Gordona Ramsay’a.
W efekcie bywa tak, że na stół wjeżdżają surowe warzywa w stylu pomidor, ogórek, a gdy sytuacja jest podbramkowa na przykład rysunkowy le banan, albo chrupki kukurydziane
Mam nadzieję, że nie jestem jedyną, która boryka się z takimi rozterkami.
Szacunek dla tych wszystkich mam, które gotują te wykwintne dania dla swoich maluszków
~Fszechogarniająca Mama