5 kwietnia na ekrany kin wchodzi pierwszy film fabularny „Czerwone maki” o tych osławionych i dramatycznych wydarzeniach z naszej historii.
Bitwa o Monte Cassino, znana również jako bitwa o Rzym, była jednym z najbardziej zaciętych starć podczas II wojny światowej. Toczyła się w 1944 roku w rejonie klasztoru na Monte Cassino w południowych Włoszech. Brytyjski historyk Matthew Parker określił ją jako największą lądową bitwę w Europie i najcięższą oraz najkrwawszą walkę zachodnich aliantów z niemieckim Wehrmachtem na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Bitwa ta miała ogromne znaczenie i przyczyniła się do przełamania Linii Gustawa, umocnień obronnych, które blokowały aliantom drogę na Rzym.
Warto wspomnieć o udziale polskich żołnierzy w tej bitwie. 2 Korpus Polski, dowodzony przez generała Władysława Andersa, odegrał kluczową rolę w zdobyciu wzgórza Monte Cassino. Po ciężkich walkach, w których zginęło 923 polskich żołnierzy, a 2931 zostało rannych, ruiny klasztoru zostały ostatecznie zdobyte. Bitwa kosztowała życie łącznie około 70 tysięcy żołnierzy wszystkich walczących nacji.
To ważne wydarzenie w historii II wojny światowej, a Monte Cassino stało się symbolem odwagi i poświęcenia wielu żołnierzy walczących o wolność i pokój.
“Czerwone Maki” to pierwszy polski film fabularny o słynnej i zwycięskiej bitwie pod Monte Cassino. Za dzieło odpowiada specjalista od kina historycznego, Krzysztof Łukaszewicz. W dorobku reżysera znajdziemy takie tytuły, jak Orlęta. Grodno ’39, Karbala i Generał Nil. Film opowiada historię bitwy oczami Jędrka – młodego chłopaka, który przeszedł przez łagrowe piekło i opuścił Rosję wraz z Armią Andersa jako jedna z tysięcy sierot. Czas niewoli zmienił go z chłopca z dobrej rodziny w kombinatora i drobnego złodziejaszka, który zrobi wszystko, aby przetrwać. Zdjęcia do produkcji powstawały w Chorwacji, Bułgarii, Włoszech oraz w Polsce. To ważne dzieło, które oddaje hołd żołnierzom walczącym o wolność i pokój w trudnych czasach II wojny światowej.
Z historią bitwy wiążą się losy żołnierzy cóż pochodzili Polski Południowej. Ostatnio ukazały się wspomnienia Kazimierza Gurbiela żołnierza, który zatknął biało-czerwoną flagę na gruzach zniszczonego klasztoru na Monte Cassino został opisany ten fakt przez Mariola Wańkowicza w jego słynnej monografii poświęconej bitwie stoczonej pod wzgórzem Cassino przez polskich żołnierzy.
“Moja droga do Monte Cassino. Wspomnienia” to historia zapomnianego bohatera spod Monte Cassino – ppor. Kazimierza Gurbiela. Kazimierz Gurbiel urodził się 24 maja 1918 roku w Moskwie, a wychowywał się w Przemyślu. Brał udział w kampanii wrześniowej. W 1942 roku wstąpił do armii gen. Andersa, z którą trafił do Włoch, gdzie walczył jako żołnierz 12 Pułku Ułanów Podolskich. 18 maja 1944 roku dowodził patrolem pułku, który na ruinach klasztoru zawiesił pułkowy proporczyk oraz biało-czerwoną flagę. Zmarł 27 stycznia 1992 roku.
Uczestnikiem bitwy o Monte Cassino był także tarnowianin Stanisław Westwalewicz. Artysta i żołnierz mieszkał oraz tworzył w Tarnowie. Stanisław Westwalewicz ostatnie 30 lat swojego życia spędził w Tarnowie. Miał swoją pracownię w domu przy ul. Ziai. Przeszedł w swoim życiu wiele. Stanisław Westwalewicz był m.in. jednym z żołnierzy aresztowanych przez Sowietów w Kozielsku, którym cudem udało się uniknąć śmierci w Katyniu. O Stanisławie Westwalewiczu jest zresztą mowa w filmie fabularnym „Katyń” w reżyserii Andrzeja Wajdy, gdy jeden z bohaterów filmu wymienia artystę-malarza, który znalazł się wraz z innymi żołnierzami w sowieckiej niewoli.
– Nawet w najtragiczniejszych chwilach, gdy przebywał w obozie sowieckim w Kozielsku, mojemu ojcu towarzyszyła sztuka – wspominał Andrzej Westwalewicz, syn artysty. – Gdy leżał na wznak na pryczy, nie myślał o wojnie, bo dane mu było oglądać anioły bizantyjskie cerkwi nad głową.
To właśnie Stanisławowi Westwalewiczowi udało się z tamtej niewoli cudem wydostać. W innym przypadku podzieliłby los swoich kolegów-żołnierzy, którzy pozbawieni zostali strzałami w tył głowy przez NKWD. Potem trafił do Armii generała Andersa formowanej na Wschodzie. Przeszedł z nią szlak bojowy. Opiekował się wojskową drukarnią II Korpusu, której był kierownikiem. Przez cały szlak bojowy II Korpusu malował i tworzył. Nie rozstawał się z pędzlem i ołówkiem. Namalowane przez siebie płótna podczas żołnierskiej tułaczki, przywiózł do domu w wojskowej pałatce. Były wśród nich akty kobiece namalowane w Rzymie. We Włoszech Stanisław Westwalewicz czekał na rozstrzygnięcie, które miało przynieść Polsce zakończenie II wojny światowej.
Stanisław Westwalewicz wygrał konkurs plastyczny ogłoszony wśród alianckich żołnierzy na projekt plakatu. Ilustrował m.in. Tygodnik II Korpusu pn. „Orzeł Biały”. Wykonał także oprawę plastyczną do zbiorku poezji Gałczyńskiego, wydanego w drukarni polowej II Korpusu.
Zbiór obrazów i rysunków oraz pamiątek z czasów II wojny światowej po Stanisławie Westwalewiczu trafił do zbiorów Muzeum Okręgowego w Tarnowie w 2016 r. Otwarto wówczas wystawę eksponatów, które tarnowscy muzealnicy kupili od syna artysty malarza, Andrzeja Westwalewicza. Kolekcję zatytułowaną „Artysta szlaku nadziei” udało się kupić dzięki grantowi pozyskanemu z ministerstwa kultury. Składa się na nią 13 obrazów olejnych oraz prace Westwalewicza wykonane na papierze, rysunki akwarele, tempera. Jest też plakat zaprojektowany przez artystę żołnierza, sławiący żołnierza polskiego walczącego pod Monte Cassino. Wszystkie prace będące częścią kolekcji zostały wykonane podczas wojennej wędrówki w latach 1942-1947. Kolekcję uzupełniają odznaczenia, notatki, legitymacja wojskowa II Korpusu generała Andersa, fotografie.
– Cieszę się, że prace ojca trafiły we właściwe ręce i znalazły swój dom w Muzeum Okręgowym w Tarnowie – mówił podczas wernisażu wystawy wzruszony syn artysty Andrzej Westwalewicz. – W muzeum nie będzie ta twórczość umierała i to jest ważne, że prace ojca zostały w Tarnowie. Dla ojca najszczęśliwszym dniem w życiu był ten, gdy w 1928 roku zobaczył się na liście przyjętych na krakowską ASP. Dla mnie najszczęśliwszym dniem w życiu był właśnie ten, gdy prace ojca trafiły do tarnowskiego muzeum. Takie było zresztą jego życzenie, aby ta kolekcja nie uległa rozproszeniu i była pod właściwą opieką.
Podczas wernisażu wystawy nie brakowało osób, którzy w przeszłości znali Stanisława Westwalewicza. Byli m.in. państwo Jadwiga i Jacek Janiccy. – To był wyjątkowy człowiek, wyjątkowej kultury, bardzo oczytany i wielkiego serca – wspominała Zofia Rogowska. – Bibliotece podarował zresztą kilka swoich prac.
Z Bitwą o Monte Cassino wiążą się także losy tarnowianina Stefana Buchnera. Mieszkał przy ul. Powstańców Warszawy. Był żołnierzem generała Andersa spod Monte Cassino, ale także autorem opowiadań o tamtych wydarzeniach, które trzymał w domu w maszynopisie. W 1944 r. Stefan Buchner był artylerzystą w stopniu podchorążego w zwiadzie pułkowym. Zmarł w 2007 r.
O klasztorne wzgórze na Monte Cassino walczył także Zygmunt Odrowąż-Zawadzki. Generał był honorowym obywatelem gminy Radgoszcz. Otrzymał ten tytuł w 1998 r. Odrowąż-Zawadzki urodził się w Radgoszczy w 1911 roku. Wraz z rodziną mieszkał niemal w centrum wsi, około 300 metrów od kościoła i głównego placu. Walczył pod Monte Cassino, za męstwo pod Ankoną otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Odrowąż-Zawadzki wrócił do Polski w 1947 roku. Nie chciał służyć w Ludowym Wojsku Polskim. Długo nie mógł znaleźć pracy. Dopiero po ukończeniu studiów w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Poznaniu, został zatrudniony jako księgowy. Na takim stanowisku pracował do emerytury.
Decydujące dni bitwy przypadały właśnie na połowę maja. Niemcy bronili się zażarcie w klasztorze położonym na szczycie góry. Stamtąd się ostrzeliwali. Natarcie na ich pozycje trzeba było prowadzić po stromych zboczach. Wśród polskich żołnierzy dowodzonych wtedy przez generała Władysława Andersa było wielu kresowiaków, którzy przeszli sowieckie łagry, a potem zostali z nich wypuszczeni i sformowali polskie wojsko. Wielu z nich, mimo bohatersko wygranej bitwy, nigdy nie wróciło już do ojczyzny. Zostali na Zachodzie. Jako żołnierze Andersa wręcz nie mieli powrotu do ówczesnej Polski.
Niemcy opuścili klasztor na Monte Cassino w nocy z 17 na 18 maja. Zdobycie Monte Cassino otwierało aliantom drogę na Rzymu. O bohaterstwie polskiego żołnierza świadczy cmentarz poległych w majowe dni w 1944 roku.
Tekst i fot. Janusz Smoliński
Chcesz wspomóc redakcję, kup Magazyn Miasto i Ludzie w kiosku, sklepie lub na poczcie. Już jest nowy numer.