Wino nie musi być drogie, niezrozumiałe ani zarezerwowane dla wtajemniczonych. Może być po prostu dobre. A przede wszystkim – może być twoje. Tego właśnie dowodzi Iwo Świerblewski w swojej najnowszej książce „Wino po ludzku”, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
To poradnik napisany z sercem i dystansem, a jednocześnie z ogromną wiedzą, której Świerblewski nie używa po to, by onieśmielać czytelnika. Wręcz przeciwnie – każdą stroną zaprasza go do wspólnego stołu. Nie musisz znać nazw szczepów ani rozróżniać apelacji – wystarczy, że chcesz wiedzieć, co naprawdę pijesz i jak nie dać się nabić w butelkę.
„Wino po ludzku” to książka, którą można czytać z kieliszkiem w ręce i uśmiechem na twarzy. Autor rozprawia się z mitami i stereotypami, pokazując, że świat wina nie jest ani nudny, ani hermetyczny. Z humorem i lekkością prowadzi przez podstawowe zagadnienia: uczy, jak czytać etykiety, na co zwracać uwagę przy zakupie, czym różni się dobre wino od przeciętnego i jak nie pomylić „Amareny” z „amarone”.
Na kartach tej książki znajdziemy praktyczne rady, które przydadzą się zarówno przy wyborze wina do kolacji, jak i przy planowaniu większych wydarzeń – autor podpowiada m.in., jak skompletować wina na wesele, nie rujnując przy tym portfela. W poradniku nie zabrakło też miejsca na specjalne karty degustacyjne, które zachęcają, by zacząć własną przygodę z ocenianiem win i uczeniem się smaków „na żywo”.
Co ważne – książka nie udaje encyklopedii ani nie próbuje nikogo zrobić sommelierem z dnia na dzień. Świerblewski – sam zawodowy sommelier – doskonale wie, jak bardzo ten świat bywa zaszufladkowany i pełen niepotrzebnego zadęcia. Dlatego jego celem było stworzenie czegoś innego: narzędzia do świadomego, ale swobodnego picia wina. Bez presji, bez pozy, bez słów-kluczy z języka francuskiego.
Całość napisana jest językiem lekkim, zabawnym, pełnym kolokwializmów i odniesień do codziennych sytuacji. Świerblewski nie boi się używać zwrotów w stylu „kwasiur”, „trupy na półkach” czy „mordzia” – ale właśnie to sprawia, że „Wino po ludzku” to książka autentyczna. Pisze jak do znajomego, a nie jak do kursanta.
Dla kogo jest ta książka? Dla każdego. Dla tych, którzy chcą przestać kupować wino „na ładną etykietę”. Dla tych, którzy myśleli, że lubią słodkie wina, bo nigdy nikt nie pokazał im czegoś innego. Dla tych, którzy chcą pić mądrzej, niekoniecznie drożej. I dla tych, którzy po prostu mają ochotę wejść w temat wina bez kompleksów i bez przepłacania.
Wydana w twardej oprawie, z elegancką, ale nowoczesną szatą graficzną, książka może być świetnym prezentem – zarówno dla początkujących miłośników wina, jak i dla tych, którzy już coś o nim wiedzą, ale szukają nowej perspektywy. A przede wszystkim: dla tych, którzy chcą, by wino było częścią codzienności, nie świętem.
Bo jak pisze sam autor – „dni mylenia Amareny z amarone dobiegły końca”.
(Smol)