„Kolonia. Nowe wieki ciemne” to nie tylko monumentalne science fiction – to ponad tysiąc stron geopolitycznej refleksji, ostrzeżenie przed przyszłością i wiwisekcja ludzkiej natury. W swoim najnowszym dziele Maks Kidruk tworzy niesamowicie realistyczny świat XXII wieku, w którym kolonizacja Marsa wcale nie oznacza wyzwolenia od starych problemów. Wręcz przeciwnie – pogłębia je i uwypukla.
Uznawany za jednego z najważniejszych współczesnych pisarzy ukraińskich Maks Kidruk z rozmachem otwiera nowy cykl powieściowy zatytułowany „Nowe wieki ciemne”. Pierwszy tom, „Kolonia”, to książka, która już teraz zyskała miano bestselleru i uznanie krytyki za dogłębnie przemyślany świat przedstawiony oraz błyskotliwą narrację. Ukazuje przyszłość, w której zaawansowana technologia nie idzie w parze z moralnym postępem, a ludzkość – mimo pozornego rozwoju – wciąż powiela te same błędy.
Pandemia, która atakuje przyszłość
Rok 2141. Świat po pandemii clodis wciąż się nie pozbierał, gdy pojawia się nowy, nieznany patogen. Tym razem atakuje wyłącznie kobiety w ciąży. Naukowcy podejrzewają, że jego źródło może być powiązane z tajemniczymi wyrzutami neutrin – rejestrowanymi na całym świecie. Zaczyna się wyścig z czasem, który może zdecydować o przyszłości cywilizacji.
Mars nie jest Ziemią – ale problemy te same
Równolegle do wydarzeń na Ziemi rozwija się wątek marsjańskiej Kolonii. Populacja przekracza sto tysięcy, z czego aż jedna trzecia to osoby urodzone już na Czerwonej Planecie. Ich sytuacja jednak niewiele ma wspólnego z marzeniami o nowym, lepszym świecie. Koloniści pracują ciężko, często poniżej swoich kwalifikacji, spychani na margines przez sprowadzanych z Ziemi „superspecjalistów”.
Narasta frustracja, napięcie, poczucie niesprawiedliwości. Atmosfera gęstnieje – i nie chodzi tylko o marsjańską pogodę. Jak sugeruje autor, bunt może wybuchnąć w każdej chwili. Ale rewolucja, którą przyniesie, może nie tylko zmienić układ sił, ale zagrozić istnieniu całej Kolonii.
Świat przyszłości, który przeraża autentycznością
Kidruk nie poprzestaje na wykreowaniu porywającej fabuły. Przez pryzmat losów kilkunastu bohaterów – zarówno mieszkańców Ziemi, jak i kolonizatorów Marsa – pokazuje, że ludzkie konflikty, społeczne nierówności, ambicje i błędy nie znikają wraz z rozwojem technologicznym. Wręcz przeciwnie – ewoluują i przybierają nowe, często jeszcze groźniejsze formy.
Ziemia w tej opowieści to miejsce upadku, błądzące pod rządami mocarstw, które straciły kontakt z rzeczywistością. To świat, który wciąż zmierza ku katastrofie ekologicznej i geopolitycznemu chaosowi. Mars zaś jawi się jako nowe pole walki – nie o przetrwanie gatunku, lecz o władzę, godność i tożsamość.
„Kolonia” to książka, która boli, fascynuje i zostaje w głowie
Mimo futurystycznej scenerii, „Kolonia” mówi o sprawach bardzo aktualnych – o wykluczeniu, napięciach społecznych, granicach wytrzymałości i iluzji postępu. Kidruk – jak przystało na pisarza z naukowym zacięciem – buduje wiarygodny, tętniący życiem świat, który może stać się rzeczywistością szybciej, niż się spodziewamy.
To lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników science fiction, ale i dla tych, którzy szukają w literaturze ambitnej, angażującej i skłaniającej do myślenia opowieści.
(Smol)