Siedemdziesięciolatka straciła 60 tysięcy po tym, gdy uwierzyła, że pomaga swojej córce zamieszkałej kilkaset kilometrów od niej. Pieniądze dała przybyłemu do jej domu mężczyźnie.
W minioną niedzielę w południe jedna z mieszkanek Gminy Wojnicz odebrała telefon stacjonarny, w której rozmówczyni przedstawiła się jako jej córka, która na co dzień mieszka kilkaset kilometrów od domu rodzinnego. „Córka” była zrozpaczona, płacząc do słuchawki opowiadała dramatyczne historie, że jest chora, leży w szpitalu i potrzebuje … gotówki. W pewnym momencie słuchawkę przekazała koleżance, która wytłumaczyła już na spokojnie o co chodzi.
Konieczne były natychmiast pieniądze potrzebne na opłacenie przelotu i udziału w pogrzebie członków jej rodziny. Panie tłumaczyły staruszce, że mają gotówkę, ale zamrożoną na lokacie i nie mogą jej w tym momencie wybrać. Zwrócą 60 tysięcy po pogrzebie.
Starsza pani zgodziła się na pożyczkę i przygotowała wraz z mężem 60 tysięcy zł. Po pieniądze kilkanaście minut później przyjechał mężczyzna, któremu niczego nieświadoma seniorka przekazała gotówkę. Po chwili refleksji postanowiła jednak sama zadzwonić do córki i dopytać o więcej szczegółów. Wówczas dowiedziała się, że padła ofiarą bezczelnych oszustów.
Niemalże natychmiastowe zgłoszenie przestępstwa tarnowskim i wojnickim policjantom, jednak nie przyniosło żądanego efektu. Samochód, którym przyjechał nieznany mężczyzna przed dom seniorki, odjechał w nieznanym kierunku.
W sprawie wszczęto postępowanie o oszustwo, sprawcy szukają policjanci Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.
88-letnia seniorka z Powiśla dała się nabrać oszustom. Straciła 71 tysięcy złotych
Chcesz wesprzeć redakcję, kup w kiosku najnowszy numer magazynu Miasto i Ludzie