Zabytki Tarnowa kryją się tuż pod naszymi stopami – mówi Wiesław Marszalik, pasjonat lokalnej historii. Spotkaliśmy się z nim na placu gen. Józefa Morawskiego, miejscu o bogatej przeszłości, które dziś – jak twierdzi – zbyt często pozostaje niedostrzeżone.
Plac Morawskiego nie przyciąga wzroku przechodniów. To zwykły miejski skwer w centrum Tarnowa, przez który codziennie przemykają mieszkańcy w drodze do urzędu lub przystanku. Mało kto wie, że pod jego powierzchnią znajdują się relikty średniowiecznych umocnień – basteje z czasów hetmana Jana Tarnowskiego.
– To jest miejsce absolutnie wyjątkowe, bo tutaj znajdował się fragment dawnych fortyfikacji miejskich. Dwukrotnie, w ostatnich dwudziestu latach, prowadzono tu prace archeologiczne. Odsłonięto fragmenty murów, ale niestety nic z tego nie zostało na stałe wyeksponowane – opowiada Wiesław Marszalik.
Jak zaznacza, brak widocznych śladów historii to stracona szansa nie tylko dla edukacji, ale także dla turystyki. – Tarnów ma fascynującą przeszłość, tylko trzeba ją umieć pokazać. Średniowieczne mury mogłyby stać się atrakcją dla mieszkańców i gości – dodaje.
– Ten budynek, choć piękny i pełen historii, również nie mówi wiele o swojej przeszłości. Brakuje tablic informacyjnych, szlaku edukacyjnego, czegokolwiek, co pozwoliłoby zrozumieć, czym kiedyś był i jaką pełnił rolę – zauważa Marszalik.
Według niego potrzeba spójnego planu dla tej części miasta – nie tylko rewitalizacji przestrzeni, ale także nadania jej tożsamości historycznej. Pomysły? Są. Od niewielkiej ekspozycji archeologicznej pod szkłem, przez odtworzenie zarysu dawnych murów w przestrzeni placu, po umieszczenie tablic i infografik o klasztorze i bastionach.
– Historia Tarnowa nie kończy się na rynku i katedrze. Plac Morawskiego to równie ważny punkt na mapie miasta. Trzeba tylko dać mu szansę przemówić – podsumowuje Wiesław Marszalik.
Tekst i fot. (Smol)
Wiesław Marszalik, w tle dawny kościół bernardynów