TURYSTYKA, SZACHY. Dziś w Ukrainie toczy się wojna i dzieję się rzeczy straszliwe, Giną ludzie, inni muszą uciekać, porzucają swoje domy. Nie wiadomo, kiedy znowu będziemy mogli pojechać turystycznie zwiedzać tamte rejony, odwiedzić choćby Lwów. Przypominamy tekst o wyprawie szachowej do Lwowa, która miała miejsce w styczniu 2020 roku. Tekst ukazał się w papierowej wersji Miasto i Ludzie z 24 stycznia 2020 r.
Do Lwowa eskapada szachowa
Lwów trochę przypomina Kraków, ale tylko troszkę. Obszarowo dwa razy mniejszy a pod względem ludności też. Te kamienice w stylu secesji piękne, aż to męczy.
Wyruszamy w środę o 6 rano z Rzuchowej. Po drodze mgła, szyby parują a w środku w autobusie 33 osoby, młodzi szachiści, rodzice, opiekunowie, trener szachowy.
Po godzinie 10.00 docieramy na przejście graniczne w Korczowej. 25 minut odprawa po naszej stronie i mniej więcej tyle samo po stronie ukraińskiej. Przejeżdżamy przez granicę i jedziemy w kierunku Lwowa. Po drodze jakieś miejscowości, wioski.
Z przydrożnych tablic, atlasów i elementarnej znajomości historii widać, że to tereny dawnej Rzeczypospolitej. Nazwy oczywiście pisane po ukraińsku, ale łatwo się domyślić jakie to były miejscowości przed II wojną.
Droga nawet szeroka i bez dziur, krajobraz taki jak u nas 40 czy 50 lat temu. Dojeżdżamy do Lwowa i docieramy do hotelu Bosco, położonego we wschodniej części miasta niedaleko tzw. Wysokiego Zamku.
Obiadokolacja i pierwsza wyprawa na miasto, pieszo. Po 3 godzinach błądzenia wróciliśmy do hotelu. Wieczorem 3 pierwsze partie turnieju szachowego we Lwowie. Liczba grających to 18 zawodników, tempo 1 godzina dla zawodnika a planowana ilość rund to 7.
Nazajutrz przyjechał do nas, do hotelu nasz przewodnik. Pół Polak pół Ukrainiec, ojciec Polak a matka Ukrainka. Mówił ciekawie, jak natchniony o Lwowie, różne ciekawostki, dykteryjki aż miło posłuchać.
Kiedy jednak zahaczał o te polsko-ukraińskie relacje i zaszłości to jakoś kręcił i lawirował. No cóż my Polacy i tak wiemy swoje.
Zwiedzanie starego miasta Lwowa, które ponad 400 lat było w granicach Rzeczypospolitej Polskiej było wzruszającym przeżyciem. Lwów trochę przypomina Kraków, ale tylko troszkę. Obszarowo 2 razy mniejszy a pod względem ludności też. Te kamienice w stylu secesji piękne, aż to męczy.
Kamienice zaniedbane, nieodnawiane, nie ma asfaltu wszędzie kostka. Nie ma parkingów, auta parkują na ulicach z boku a na tych szerszych ulicach na środkowym pasie.
Rynek piękny, ale w Krakowie ładniejszy no i większy. Wracamy do hotelu i późnym popołudniem wyprawa do opery lwowskiej. Okazały, piękny budynek wzniesiony jeszcze za czasów austro-węgierskiej monarchii. Wieczorem 3 kolejne rundy turnieju szachowego.
Rano w piątek wyprawa z przewodnikiem na Cmentarz Łyczakowski. Najwięcej tu śladów polskości. Groby wielu znanych Polaków, między innymi Marii Konopnickiej, Gabrieli Zapolskiej, Stefana Banacha itd. No i cmentarz Orląt Lwowskich.
Od strony północnej cmentarza Orląt w kaplicy zobaczyliśmy wiele pamiątek i wystawę , z której można poznać historię tego miejsca. Kiedyś tzn. przed wojną przy pomniku chwały stały na kolumnach dwa lwy. Jeden lew miał tarczę z napisem „Tobie Polsko” a drugi tarczę z napisem „Zawsze wierny”. Po tabliczkach na grobach widać jacy młodzi ludzie tu zginęli.
Za chwilę idziemy pod pomnik a tam od strony południowej na kolumnach stoją lwy, ale zakryte płytami budowlanymi. Nieopodal w części jakby centralnej cmentarza na mogile polskich bohaterów zapaliliśmy patriotyczne, biało-czerwone znicze.
Idziemy do autokaru, wracamy do hotelu. Popołudniu mecz międzynarodowy z reprezentacją jednej ze szkół we Lwowie. Wspólnie z trenerem innowacyjnej szkoły ukraińskiej Global Think ustalamy szczegóły meczu. Zagramy na 15 szachownicach 2 mecze z tempem 15 minut dla zawodnika i 2 mecze z tempem 5 minut czyli klasyczny blitz. Pierwsze 2 mecze wygrywamy dość wyraźnie i zanosiło się na gładkie zwycięstwo. Przy tempie błyskawicznym naszym szachistom zupełnie nie szło. Przegraliśmy 2 mecze wysoko no i cały mecz. Na wiosnę uzgodniliśmy rewanż w Rzuchowej.
Wracamy do hotelu, po drodze w autokarze nasi młodzi szachiści dostali oczywiście reprymendę od trenera za przegrany mecz. Wieczorem ostatnia 7 runda turnieju szachowego we Lwowie. W turnieju tym 10 zawodników zdobyło kategorie szachowe.
W ostatnim, sobotnim dniu jedziemy rano autobusem na parking w miarę blisko centrum. Cel tego dnia to zakupy, przede wszystkim słodycze. Na pierwszy ogień poszedł ekskluzywny sklep byłego prezydenta, króla czekolady Poroshenki, Roshen. Nowoczesny, samoobsługowy a klienci to głównie Polacy.
Ja słodyczy nie lubię ale żona i dzieci są innego zdania. Zanosimy torby z zakupami do autokaru, ale do odjazdu jest jeszcze ze 2 godziny więc idziemy trochę zwiedzać , głównie kościoły. Ostatnie zakupy pamiątek, zdjęcia i wstępujemy jeszcze do katedry lwowskiej, gdzie to w XVII wieku król Jan Kazimierz składał śluby lwowskie. Na koniec jeszcze modlitwa w intencji powrotu do ojczyzny i wracamy.
Na granicy niestety czekamy w kolejce autobusów ponad 3 godziny. A wcześniej ubzduraliśmy sobie, że przecież w sobotę w południe nikt nie będzie wracał do Polski. Po naszej już stronie granicy już sam okazały napis Rzeczpospolita Polska poprawił wszystkim humor. Półgodzinna odprawa i jedziemy autostradą do samego Tarnowa.
Tekst i fot. Czesław Markiewicz
Chcesz wspomóc redakcję, kup najnowszy numer magazynu Miasto i Ludzie (w Twoim kiosku)