Znowu ten Herve Tullet powiecie?
No cóż… nie ma jego większych fanek niż my dwie.
A kiedy myślałam już, że nie możemy go bardziej pokochać, odkryłyśmy serię o Turlututu.
Pierwszą książką z tej przezabawnej serii, która przeczytałyśmy i którą dziś Wam przedstawię jest „Turlututu i przepraszam za pardą” od Wydawnictwa Babaryba, czyli tak naprawdę siódma już część przygód jednookiego kosmicznego bohatera.
Od razu Wam powiem, że podoba mi się to, że nasz bohater zwraca się bezpośrednio do dziecka. Wita się z nim i oznajmia, że opowie mu bajkę, a nawet nie oznajmia, a pyta czy chciałby jej posłuchać. Opowieść zaczyna się pięknie, ale Turlututu zaraz musi przerwać jej czytanie, gdyż osoba czytająca mówi jakieś bezsensowne bzdury. Okazuje się, że w książce grasuje zła czarownica, która rzuca urok na czytającego i przeszkadza w opowiedzeniu całej historii.
No co ja Wam powiem? Śmiechu przy lekturze jest kupa, poczucie humoru trafione w dziesiątkę i mnóstwo kreatywnych pomysłów wciągnięcia dziecka do lektury, a także zaangażowanie rodzica, który nie jest tylko biernym czytaczem.
Turlututu to genialny bohater, który wiele potrafi, ale tylko wtedy, kiedy pomogą mu dzieci, używając siły swojej wyobraźni. Sami się przekonajcie, jak wyjątkowy jest Turlututu . Gwarantuje, że książki o nim są jednymi z tych które można czytać godzinami.
Wiek: 3+