Przed Sądem Okręgowym w Tarnowie zakończył się głośny proces w sprawie nieprawidłowości przy przejęciu przez gminę Szerzyny nieruchomości należącej do pensjonariusza Domu Pomocy Społecznej w Nowodworzu.
Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób, w tym były starosta tarnowski Roman Łucarz, obecnie wicestarosta, dyrektorka PCPR Anna Górska, wójt gminy Szerzyny Grzegorz Gotfryd, notariusz Wojciech W. oraz urzędnik gminy Stefan Sz. Wszyscy nie przyznają się do winy. Wyrok w sprawie ma zostać ogłoszony 12 września.
Sprawa dotyczy wydarzeń z lat 2020–2021. Chodzi o przekazanie przez Henryka W., schorowanego podopiecznego DPS w Nowodworzu, działki z domem na rzecz gminy Szerzyny. Samorząd planował przeznaczyć nieruchomość na potrzeby repatriantów z Kazachstanu. Jednak, zdaniem prokuratury, darowizna została dokonana z rażącym naruszeniem prawa – Henryk W. miał nie zdawać sobie sprawy z konsekwencji swoich decyzji, a jego stan zdrowia uniemożliwiał świadome rozporządzanie majątkiem.
Ostatecznie akt notarialny został unieważniony przez sąd, a nieruchomość wróciła do właściciela. Proces, który ruszył w styczniu tego roku, ujawnił kulisy działania lokalnych władz. Prokuratura postawiła zarzuty wszystkim pięciu oskarżonym – od przekroczenia uprawnień i oszustwa po utrudnianie śledztwa i pomocnictwo.
Szczególnie gorąco komentowane są wątki dotyczące Anny Górskiej, dyrektorki Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Kobieta została oskarżona o przekroczenie uprawnień i mataczenie. Sędzia Marcin Hebda uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na surowszy, co oznaczałoby, że Górska mogłaby odpowiadać jak za przestępstwo popełnione w celu osiągnięcia korzyści osobistej. Jak zaznaczył, sąd nie rozstrzyga jeszcze tej kwestii, ale musi uprzedzić strony o możliwym scenariuszu. Gdyby ta zmiana została przyjęta, dyrektorce PCPR groziłaby kara do 10 lat pozbawienia wolności, a nie – jak dotychczas – do 3 lat.
Obrońca Anny Górskiej, mecenas Dariusz Gąsawski, zaznaczył, że kwestia korzyści osobistej nie była dotąd rozpatrywana przez sąd ani prokuraturę. Mówił, że sąd skazuje strony na domysły, o jakie korzyści mogłoby chodzić, i że sprawa powinna zakończyć się uniewinnieniem jego klientki oraz pozostałych oskarżonych.
Roman Łucarz przed sądem stwierdził, że jego działania były konsultowane z radcą prawnym i nic nie wskazywało na to, że pozyskanie dokumentów jest nielegalne. Wyraził przekonanie, że dyrektorka DPS celowo doprowadziła do sytuacji, w której się znalazł, ponieważ wcześniej udzielił jej nagany.
Z kolei Górska przekonywała, że dokumentów nie zdążyła nawet przekazać Łucarzowi, ponieważ został on zatrzymany dzień po ich odebraniu. Podkreślała, że działała w dobrej wierze, chcąc jedynie pomóc w przygotowaniu się do przesłuchania.
Dyrektorka DPS zaznaczyła też, że Henryk W. nie mógł podpisać oświadczenia o przekazaniu nieruchomości z datą 4 stycznia 2021 roku, ponieważ w tym czasie obowiązywał w placówce reżim sanitarny związany z pandemią i osoby z zewnątrz nie mogły wchodzić do budynku. Nie potrafiła jednak wyjaśnić, dlaczego nie poinformowała o tych wątpliwościach notariusza, u którego sporządzono akt darowizny.
Sąd zaplanował wygłoszenie mów końcowych oraz ogłoszenie wyroku na 12 września. Od tego, jaką kwalifikację przyjmie sąd, zależy wysokość ewentualnych kar – w przypadku czterech z pięciu oskarżonych może ona sięgnąć nawet 10 lat więzienia.
(Smol)