Pierwsze 3 miesiące życia Bubi były… wymagające.
Pierwszy miesiąc to była walka. Walka o pokarm. Zmęczona, w połogu, ucząca się jak zapanować nad małym, zależnym całkowicie ode mnie człowieczkiem zmagałam się z różnymi problemami. Głównym okazało się karmienie. Waga Bubi dalej spadała mimo, że mały żarłok wisiał na mamie bez przerwy. Po rozpoczęciu chwilowego karmienia mieszanego zaczęła sypiać trochę lepiej. Ten miesiąc z grubsza wyglądał tak: sen, jedzenie, pielucha.
W drugim miesiącu zobaczyłam, że mój mały kret zaczyna coś dostrzegać. Piękna to była chwila. Miesiąc ten wyglądał prawie tak jak poprzedni, ale już z drobnymi rozmowami i zabawami. Bubi była bardziej aktywna. Walka o pokarm trwała nadal i postanowiłyśmy odwiedzić poradnie laktacyjną, jednak mimo wszystko skończyły się na dalszym karmieniu mieszanym, ale w mniejszym stopniu.
W trzecim miesiącu Bubi była dużo bardziej kontaktowa. Dodatkowo z chęcią piszczała na nieprzyjemnych dla ucha częstotliwościach. Odkryła również, że ma ręce, które namiętnie pchała do buzi, tak jak zresztą wszystko. Nauczyła się również chwytać przedmioty, tylko ciężko było skoordynować rękę z okiem, ale jak to mówią nie od razu Rzym zbudowano. Jednak najpiękniejszą rzeczą jaką zrobiła był moment, kiedy po raz pierwszy się zaśmiała.
Niesamowite jest to jak taka mała istota szybko się rozwija. Przez 3 miesiące całkowicie zmienił się w niej wszystko. Początki były dla mnie ciężkie, bo z osoby, która robiła zawsze milion rzeczy musiałam oddać się w pełni opiece nad dzieckiem. Czegoś takiego jak „czasu dla siebie” nie było praktycznie wcale. Byłam zmęczona i sfrustrowana, jednak po jakimś czasie dotarło do mnie, że tak nie będzie zawsze, a te chwile z Bubi już nigdy nie wrócą. Za jakiś czas będą to tylko wspomnienia, do których będę podchodzić z sentymentem, więc w trudnych chwilach pamiętajcie, cieszcie się tymi chwilami póki trwają! 

~Fszechogarniająca Mama

