Nie wierzę, że przy ilości relacji jaką wrzucam, związanych z tematyką odżywiania i BLW, tak długo zwlekałam z tym postem.
Dziś w końcu pokaże Wam nasz „Niezbędnik BLW”, czyli wszystkie akcesoria, które sprawdzają się u nas przy rozszerzaniu diety w życiu codziennym i które mogę polecić Wam z czystym sumieniem!
Tak więc…
Nasz Niezbędnik BLW to:
– krzesełko Timba Safety 1st
– talerzyk trójdzielny bambusowy z przyssawką również od Eco rascals
– Doidy Cup kubek do nauki picia
– Silikonowy kubeczek ze słomką EZPZ mini cup
– bidon b.box ze słomką
– śliniak KLADDIG znów z IKEA
Niżej pojawią się recenzję wszystkich tych przedmiotów, w zestawieniu z innymi, które nie do końca się u nas sprawdziły.
Zestawienie akcesoriów zacznę od sztućców.
Wbrew pozorom pierwsze sztućce należy wybrać świadomie, by wspierały rozwój dziecka i ułatwiały nabieranie posiłku w poprawny sposób. Pierwsza łyżka, widelec i nóż powinny mieć rozmiar, kształt i wagę dopasowane do małych rączek. Pamiętajmy też o zwracaniu uwagi na materiały z jakich są wykonane. Mogą być wykonane z plastiku, metalu lub innego bezpiecznego tworzywa, byle nie były zbyt ciężkie.
1) Łyżeczki dla niemowląt Babydream ze sklepu Rossmann
Łyżka jest pierwszym sztućcem, z którego korzysta dziecko. Według zaleceń logopedów, powinna mieć małą, płaską i wąską główkę oraz prosty, wyprofilowany trzonek.
Takie dokładnie są te łyżeczki!
Wyglądem bardzo przypominają te dla dorosłych, są jednak trochę węższe, a trzonek jest nieco grubszy i dłuższy. Dzięki temu są łatwe do uchwycenia przez małą rączkę. Wykonane są z bezpiecznego plastiku, w pięknych kolorach. Dodatkowy plus to ich niska cena. Sprzedawane są po 5 sztuk w opakowaniu, także nie ma obaw, jeśli jedna gdzieś nam się zapodzieje. Łyżeczki te są bardzo popularne wśród mam na forach internetowych.
My używaliśmy metalowych sztućców od samego początku i z tymi dawaliśmy sobie świetnie radę.
Metalowy komplet z plastikowymi trzonkami, bardzo wygodny do trzymania w małych dziecięcych dłoniach. Łyżka jest odpowiedniej głębokości (niezbyt płaska), choć sprawiała nam drobne trudności przy jedzeniu zup. Widelcem można spokojnie nadziać pokarm, a nożem odkroić miękkie jedzenie, ale nie da się nim skaleczyć. Cena kompletu również jest bardzo przystępna.
Ta właśnie łyżeczka najlepiej sprawdzała nam się przy jedzeniu zup. Jak pisałam wyżej ta z Ikea była zbyt płaską, a przy płynach zdecydowanie lepsza była głębsza, nie metalowa łyżka. Na tą Nastka z łatwością nabierała zupę, która dzięki silikonowej końcówce lepiej „trzymała” na sobie płyn. Łyżeczka jest lekka i dobrze wyprofilowana. My naszą kupiliśmy w komplecie z miską, jednak można zakupić same w zestawie po 3 sztuki.
Kolejne w zestawieniu będą to talerzyki.
Był to nasz pierwszy wybór. Przeczytałam wiele pozytywnych opinii na forach internetowych dla mam i wiem, że cieszy się on dużą popularnością. Początkowo byłam bardzo zadowolona. Talerzyk ma piękne kolory, jest łatwy do mycia, zajmuje mało miejsca i można go bez problemu zabrać ze sobą. Co ważne mini mat mieści się też na tacce krzesełka z ikea, które w tamtym czasie mieliśmy. Z biegiem czasu niestety pojawiły się dwa problemy.
Pierwszy był taki, że talerzyk który na forach był „nieodrywalny”, przy każdym posiłku ladował na ziemi. Im dzieć był większy, tym talerz częściej fruwał w przestworzach.
Drugi problem wyszedł po jakimś czasie. Moim błędem było mycie talerza w zmywarce, bo przesiąkł zapachem jedzenia i zaczął brzydko pachnieć. Niestety potrawy często zmieniały przez to smak. Właśnie dlatego postanowiłam wymienić go na inny. Gdyby nie to pewnie używalibyśmy go nadal, bo jest naprawdę ok. Tak więc mała rada dla tych, którzy planują jego zakup. Mimo, że można myć go w zmywarce, polecam myć go ręcznie, by unikać tego typu problemów.
Najczęstsze pytanie jakie od Was dostaje to właśnie „co to za talerzyk?”. Poleciłam go już chyba tylu osobom, że spokojnie mogłabym zostać ambasadorką firmy.
Ten niepozorny bambusowy talerzyk jest z nami praktycznie od 1,5 roku i nie zamieniłabym go na żaden inny! Jest lekki, wykonany z naturalnych, biodegradowalnych materiałów, ma prosty design, mieści się na każdym krzesełku i stole, i co najważniejsze jest NIE DO ODERWANIA. Nawet ja czasem mam problem, żeby odessać go od stołu. Nie ma też problemu z przechodzeniem zapachem jedzenia, ale może to dlatego, że talerzyk nie nadaje się do mycia w zmywarce. Pamiętajcie tylko, żeby dokładnie wycierać go po myciu, bo inaczej może pojawić się na nim grzyb. Raz miałam taki problem i musiałam wymienić talerzyk na nowy.
Zestawienie głębokich miseczek:
Była to nasza pierwsza miseczka. Przede wszystkim zachęciła mnie przystępna cena i wiele pięknych dostępnych kolorów. Miska posiada ergonomiczny, kwadratowy kształt z wysokimi, zaokrąglonymi po bokach brzegami, dzięki czemu z łatwością można jeść z niej zupę, kisiel, czy owsianka. Można ją myć ręcznie i w zmywarce, a także podgrzewać w mikrofalówce. Na spodzie ma antypoślizgową przyssawkę, jednak niestety trzyma ona bardzo słabo. Nastka bez żadnego problemu potrafiła ją oderwać i zrzuci ze stołu, dlatego niestety nie jest to miseczka, która mogę Wam polecić.
To miseczka, którą polecę Wam już chyba po raz setny. Ma super przyssawkę, która jest nieodrywalna, nie tylko dla malucha, ale czasem nawet dla rodzica. Wykonana jest z bambusa, który jest materiałem naturalnym, nadającym się do recyklingu. Jest łatwa do czyszczenia, jednak pamiętajcie, że nie można myć jej w zmywarce, wtedy będzie służyć lata. Nie nadaje się również do mikrofalówki. Gdy maluch będzie większy, można jej używać również po zdjęciu silikonowej podstawy.
Kupicie ją w zestawie z silikonową łyżeczka w wielu pięknych kolorach.
Kubki:
1) Doidy Cup
Chyba najbardziej popularny kubek wśród kubków dla dzieci. Każdy rodzic kojarzy go po charakterystycznym kształcie „krzywego kubka”. Doidy służy nie tylko do nauki picia, ale także pozwala ćwiczyć ważne narządy i mięśnie twarzy, które potrzebne są do prawidłowej artykulacji pierwszych słów. Jego zakrzywienie powoduje, że dziecko widzi zawartość kubka i nie musi odchylać głowy do tyłu. Dodatkowo maluch wykorzystuje dokładnie te same ruchy szczęki, co podczas ssania piersi, więc kubek może być stosowany równolegle z karmieniem piersią. Ogromnym plusem jest to, że dziecko uczy się picia z otwartego kubeczka i jego odstawiania.
U nas niestety Nastka do tej pory ma problem, by korzystać z niego samodzielnie. Czasem jej się udaje, ale najczęściej uchwyty jej przeszkadzają i domaga się naszej pomocy, więc u nas to trochę niewypał…
Nie zawiera BPA i PCV. Można myć w zmywarce.
Kupiłam go po tym, gdy okazało się, że doidy nie do końca się sprawdza. Wyglądem przypomina nieco szklanki z IKEA. Dzięki specjalnej wkładce w kubeczku strumień przepływu wody jest mniejszy niezależnie od kąta nachylenia kubka. Uniemożliwia to wylanie się całego płynu, co znacznie ułatwia picie i zmniejsza ryzyko zakrztuszenia się, gdy maluch uczy się pić. Dodatkowo jest neutralny dla zgryzu, polecany przez logopedów, pediatrów, ortodontów, terapeutów. Odpowiedni dla dzieci w każdym wieku. Po wyciągnięciu wkładki może służyć jak zwykła szklanka. U nas sprawdza się różnie, bo najczęściej Nastka gmera przy wkładce i zamiast pić stara się ją wyciągać za wszelką cenę. Gdy się już chwyci i załapie to bardzo lubi z niego korzystać.
Minusem, który wykryłam na forach dla mam jest trwałość. Ponoć, gdy kubek uderzy mocniej o ziemię może pęknąć. Nam się to nie zdarzyło, jednak myślę, że lepiej kupić go w momencie, gdy dziecko nie zrzuca już wszystkiego ze stołu.
Bez BPA i ftalanów. Też można myć w zmywarce.
To mały silikonowy kubeczek przeznaczony dla dzieci od 12. miesiąca życia (jego poprzednikiem jest Tiny Cup). Kubek został zaprojektowany tak, aby ułatwić maluszkowi naukę picia z większego otwartego naczynia, co jest niezwykle istotne dla jego rozwoju. Jego kształt jest idealnie dopasowany do ust małego dziecka, a wielkość perfekcyjnie dostosowana do jego rączek. Dzięki antypoślizgowej powierzchni maluch bez trudu utrzyma go w dłoniach. Nadaje się do serwowania zarówno zimnych, jak i ciepłych napojów oraz płynnych posiłków. Nastka na przykład uwielbia pić z niego herbatę.
Kubeczek wykonany jest z silikonu spożywczego. Nie zawiera BPA, BPS, PV, ołowiu, ftalanów, ani lateksu. Jest hipoalergiczny i łatwy do czyszczenia. Można myć go w zmywarce, ale ja nie polecam robić tego zbyt często, bo silikon może przejść zapachami jedzenia i w późniejszym czasie zmieniać smak napoju. Można również podgrzewać go w mikrofalówce.
W zestawie z kubeczkiem mamy też przykrywkę i słomkę, które w niektórych sytuacjach mogą okazać się przydatne, np. w podróży. Mini Cup jest na tyle mały i kompaktowy, że z łatwością możemy zabrać go ze sobą. Słomka ma odpowiednią długość, by picie nie wymagało od dziecka zbyt dużego wysiłku (a tak się dzieje niestety w przypadku większości bidonów). Nastce ciężko się było przyzwyczaić do tego jak łatwo się przez nią piję, właśnie dlatego, że jest przyzwyczajona do bboxa, przez który piję się dużo, dużo ciężej.
Jeśli jednak sytuacja tego nie wymaga, z łatwością można ściągnąć słomkę i pokrywkę i używać kubeczka solo.
Kubeczek wykonany jest z silikonu spożywczego. Nie zawiera BPA, BPS, PV, ołowiu, ftalanów, ani lateksu. Jest hipoalergiczny i łatwy do czyszczenia. Można myć go w zmywarce, ale ja nie polecam robić tego zbyt często, bo silikon może przejść zapachami jedzenia i w późniejszym czasie zmieniać smak napoju. Można również podgrzewać go w mikrofalówce.
W zestawie z kubeczkiem mamy też przykrywkę i słomkę, które w niektórych sytuacjach mogą okazać się przydatne, np. w podróży. Mini Cup jest na tyle mały i kompaktowy, że z łatwością możemy zabrać go ze sobą. Słomka ma odpowiednią długość, by picie nie wymagało od dziecka zbyt dużego wysiłku (a tak się dzieje niestety w przypadku większości bidonów). Nastce ciężko się było przyzwyczaić do tego jak łatwo się przez nią piję, właśnie dlatego, że jest przyzwyczajona do bboxa, przez który piję się dużo, dużo ciężej.
Jeśli jednak sytuacja tego nie wymaga, z łatwością można ściągnąć słomkę i pokrywkę i używać kubeczka solo.
Zestawienia bidonów nie będzie, dlatego, że już pierwszy, który przetestowaliśmy, okazał się bidonem idealnym. Będzie więc recenzja bidonu ze słomką marki B.Box.
Bidon od b.box jest obecnie chyba jednym z najbardziej popularnych na rynku. Jedynym, z którego maluch może pić w pozycji leżącej lub pół leżącej, chociaż pamiętajcie, że zaleca się pić JEDYNIE w pozycji siedzącej (!). Specjalnie obciążona słomka porusza się razem z płynem, niezależnie od kąta nachylenia, co ułatwia picie. Bbox świetnie sprawdzi się w domu, jak i na spacerze. Świetnie nada się również jako prezent.
Wzmacniana pokrywka bidonu i specjalny zawór przy słomce sprawiają, że maluch może pić z łatwością i nie musimy bać się, że kubek zacznie przeciekać lub coś się wyleje. W picie jednak trzeba włożyć sporo siły i gdy sama pierwszy raz próbowałam się z niego napić nie dawałam rady. Nastka nie miała z tym większych problemów, jednak uważam, że mogłyby to być nieco łatwiejsze. Trzeba również sprawdzać czy pokrywka jest właściwie dokręcona. Niejeden raz źle ją dokręciłam i mój plecak na tym ucierpiał.
Bidon wykonany jest z polipropylenu oraz silikonu, bezpiecznych dla życia i zdrowia najmłodszych. Nie zawiera BPA, PVC ani ftalanów. Mimo, że bidon może być myty w zmywarce, nie polecam tego robić, bo tak jak w przypadku talerzy silikonowych może przejść zapachami.
U nas sprawdza się świetnie na co dzień. Pijemy z niego praktycznie ciągle, bo Nastka póki co (niestety) woli bbox od otwartych kubków. Jest trwały i przeżył już niejeden upadek. Choć przyznam, że przy uderzeniu ma jedyną wkurzającą część, czyli osłonkę, która bez przerwy odpada i trzeba ją z powrotem przyczepiać. Z minusów mogę też powiedzieć, że gdy maluch ma już zęby, rurki szybko zostają poszatkowane i trzeba je wymieniać częściej niż zwykle. Niestety ich trwałość jest średnia, a cena dwóch, to połowa ceny bidonu. Najlepiej polować na zapas na promocjach.
Mimo tych małych mankamentów uważam, że jest to świetny bidon godny polecenia.
Wzmacniana pokrywka bidonu i specjalny zawór przy słomce sprawiają, że maluch może pić z łatwością i nie musimy bać się, że kubek zacznie przeciekać lub coś się wyleje. W picie jednak trzeba włożyć sporo siły i gdy sama pierwszy raz próbowałam się z niego napić nie dawałam rady. Nastka nie miała z tym większych problemów, jednak uważam, że mogłyby to być nieco łatwiejsze. Trzeba również sprawdzać czy pokrywka jest właściwie dokręcona. Niejeden raz źle ją dokręciłam i mój plecak na tym ucierpiał.
Bidon wykonany jest z polipropylenu oraz silikonu, bezpiecznych dla życia i zdrowia najmłodszych. Nie zawiera BPA, PVC ani ftalanów. Mimo, że bidon może być myty w zmywarce, nie polecam tego robić, bo tak jak w przypadku talerzy silikonowych może przejść zapachami.
U nas sprawdza się świetnie na co dzień. Pijemy z niego praktycznie ciągle, bo Nastka póki co (niestety) woli bbox od otwartych kubków. Jest trwały i przeżył już niejeden upadek. Choć przyznam, że przy uderzeniu ma jedyną wkurzającą część, czyli osłonkę, która bez przerwy odpada i trzeba ją z powrotem przyczepiać. Z minusów mogę też powiedzieć, że gdy maluch ma już zęby, rurki szybko zostają poszatkowane i trzeba je wymieniać częściej niż zwykle. Niestety ich trwałość jest średnia, a cena dwóch, to połowa ceny bidonu. Najlepiej polować na zapas na promocjach.
Mimo tych małych mankamentów uważam, że jest to świetny bidon godny polecenia.
Krzesełka do karmienia:
W naszej ponad dwuletniej karierze, mieliśmy do czynienia z dwoma krzesełkami:
1) IKEA ANTILOP
Jest to chyba jedno z najpopularniejszych krzesełek do karmienia. Jak sama nazwa wskazuje pochodzi ze sklepu IKEA. Myślę, że jego największym atutem jest cena. Bez akcesoriów kosztuje jedyne 60zł. Można dokupić też tackę oraz poduszkę z pokrowcem za naprawdę niewielkie pieniądze. Krzesełko jest lekkie i łatwe do czyszczenia (nie licząc tacki). Dzięki odczepianym nogom jest również łatwe do przewożenia.
Jeśli chodzi o minusy to zajmuje dość sporo miejsca przez szeroko rozstawione nogi. Jednak największym minusem jest brak podnóżka. Można go dokupić, ale nie w ikea.
Osobiście długo z niego korzystaliśmy i byłam zadowolona, choć przez gabaryty często się o nie potykałam. Nienawidziłam też czyszczenia tacki, którą ciężko było odczepić i przez liczne zakamarki, była ciężka do domycia.
2) Timba Safety 1st
Kiedy wymieniliśmy antylopę na drewniane krzesełko Timba mąż spytał, dlaczego nie kupiliśmy go od razu. Szczerze powiedziawszy sama się nad tym zastanawiam.
Jest ono droższe, jednak to krzesełko, które rośnie z dzieckiem. Można z niego korzystać do około 10 roku życia (30kg). Ma regulowany podnóżek oraz wysokość siedziska. Blat krzesełka można zdjąć i dosunąć je do stołu. Posiada też barierę, którą później można zdemontować. Design jest nowoczesny i z łatwością wpasuje się w każde wnętrze, a do wyboru mamy kilka kolorów.
Z naszego doświadczenia mogę powiedzieć, że krzesełko sprawdza się świetnie. Zajmuje o wiele mniej miejsca niż to z Ikea i dużo łatwiej się czyści, bo drewniana tacka ma mniej zakamarków i prościej ją odczepić. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to odpryskująca po jakimś czasie farba. Wybraliśmy krzesełko w kolorze czarnym i niestety w kilku miejscach się wytarła. Gdybym kupowała je drugi raz, wybrałabym raczej model z naturalnego drewna.
My nasze kupiliśmy w sklepie pinkorblue.pl, bo tam był zdecydowanie największy wybór kolorów i najlepsza cena.
Na koniec zestawienie śliniaków i fartuszków, czyli coś bez czego ciężko się obyć na samym początku przygody z rozszerzeniem diety.
1) Bez tego fartuszka nie wyobrażam sobie naszych początków z BLW, a mowa tutaj o śliniaku KLADDIG z IKEA. Uchronił niejedną bluzkę Nastki od smutnego końca egzystencji.
Dzięki regulowanemu zapięciu na szyi, zapięciu na rzep i długim rękawom z elastycznym końcem, będzie pasował na każdego malucha przez długi czas. Kieszeń na przodzie wyłapie większość spadających okruchów i resztek jedzenia, a fartuch łatwo można wyczyścić spłukując go pod kranem lub piorąc w pralce. Jest łatwy do czyszczenia. Dużym atutem jest też jego cena.
2) Jak generalnie uwielbiam wszystko ze sklepu Ikea, to śliniaczki MATVRÅ są niestety średnie.
Kieszonki praktycznie wcale nie wyłapują spadającego jedzenia, są na to zbyt „miękkie”. Jest to spowodowane materiałem, z którego są śliniaki. Z wierzchu jest on wodoodporny, ale od spodu już nie. Ma to zapewnić przyjemniejszy kontakt ze skórą, jednak powoduje równocześnie, że śliniak jest miękki i źle łapie resztki. Do tego kiedy dziecko się obleje i woda spłynie po ciele, śliniaczek od spodu nasiąka wodą, a to powoduje dyskomfort. Teoretycznie można go łatwo wyczyścić spłukując pod kranem, jednak z praktyki wiem, że lepiej za każdym razem wyprać go w pralce. Niestety szybko się spiera i przechodzi nieprzyjemnym zapachem. Plusem jest cena, jednak w takiej samej można spokojnie znaleźć lepsze fartuszki.
Cenowo wychodzą bardzo podobnie. Wykonane są z miękkiego i bezpiecznego silikonu bez BPA i u nas dużo, dużo lepiej chroniły ubranie przed zabrudzeniem. Mają dużą kieszeń, która bez problemu zatrzymuje resztki pokarmu. Są łatwe do utrzymania w czystości, wystarczy umyć je w ciepłej wodzie z dodatkiem płynu lub w zmywarce. Posiadają regulowane zapięcie, dzięki czemu łatwo je dopasować. Dostępny w kilku wariantach kolorystycznych.
P.S. A jeśli planujecie spakować przekąski w podróż to zerknijcie TUTAJ.