Nie każdy maluch ma to szczęście, że przechodzi ząbkowanie bezobjawowo. Niestety najczęściej spędza ono sen z powiek maluszkowi i rodzicom. U nas na szczęście obyło się bez gorączki i wymiotów, oraz innych sensacji, a było jedynie marudzenie i pchanie wszystkiego do buzi połączone od czasu do czasu z brakiem apetytu. Patrząc jednak na marudną Kluskę zaczęłam poszukiwania sposobów na złagodzenie objawów ząbkowania. Dodam, że od razu szukałam bardziej naturalnych sposobów, wtedy właśnie natrafiłam na bursztyn. Po krótkiej lekturze stwierdziłam, że nic nie stracę próbując.
Podobno kwas bursztynowy, uwalniany pod wpływem temperatury ciała, ma działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe. Ponadto dostarcza przeciwutleniaczy i jonizuje organizm ujemnie, co zapobiega m.in. stanom zapalnym. Od wieków jest stosowany w medycynie naturalnej i znane są jego niezwykłe właściwości. Ważne jest by był to prawdziwy bursztyn, bursztyn bałtycki. Tylko on zawiera stężenie 8% dobroczynnego kwasu bursztynowego oraz niepowtarzalną kombinację olejków eterycznych.
W specjalnych sklepach mamy do wyboru naszyjnik lub bransoletkę. Niezależnie od tego co wybierzemy musimy się upewnić czy posiada bezpieczne zapięcie, żeby wyeliminować ryzyko połknięcia.
Kiedy kupiliśmy naszyjnik Małej Bubi nie bałam się o jej bezpieczeństwo, bo moim zdaniem graniczyło z cudem, żeby go rozerwać. Jednak jeśli chodzi o jego cudowne działanie to u nas się nie sprawdziło. Testowaliśmy naszyjnik i bransoletkę przez ponad dwa tygodnie, ale żadnych zmian nie zauważyliśmy. Niestety Mały Robak bez przerwy próbował ściągnąć swój naszyjnik, a bransoletka wrzynała się Klusce w skórę. Do tego z trudem mogłam ją jej zapiąć na nóżce, bo długość była na styk.
Czy więc warto?
Moim zdaniem warto, chociażby dlatego, że to naturalny sposób na ząbkowanie. Na pewno nie zaszkodzi w przeciwieństwie do innych popularnych środków o chemicznym składzie.
~Fszechogarniająca Mama

