Dziś co nieco o małej ikeowskiej książeczce „A kuku!”, którą Mała Nastka dostała w prezencie od Fszechogarniającej Babci, która ma przyjemność tam pracować.
Otóż jak generalnie uwielbiam wszystko, powtarzam WSZYSTKO (!) co jest z IKEA (z Ikea nie z Ikei, babcia mówi, że tego się nie odmienia), to niestety tą książeczką jestem mocno zawiedziona.
Pomysł jest super! Prosty i przyjemny. Zwierzątka zakrywają oczy na jednej stronie, a na następnej odsłaniają mówiąc „a kuku”. Nastce się to podoba i mnie też. Fajnie, że zwierzątka przedstawione w środku to pluszaki, które możemy kupić w sklepie i… to by było na tyle. Niestety tutaj plusy się kończą.
Jeśli chodzi o minusy to mnie niestety już sama szata graficzna nie przypadła do gustu. Jakieś te zwierzątka takie… koślawe. Nie chce tu nikogo obrazić, ale grubo zastanawiałabym się nad zmianą tych rysunków na inne. Jednak jest to moja subiektywna ocena i pewnie mają też swoich zwolenników.
Największym minusem jest jednak to, że książeczka ma papierowe strony, które bardzo ciężko się obraca. Nawet ja mam z nimi problem, a już w ogóle nie ma mowy o tym, żeby maluch obrócił je sam. Książeczka ta przeznaczona jest jednak dla najmłodszych czytelników, więc jej strony powinny być bezapelacyjnie KARTONOWE! Gdyby były z tektury zapomniałabym nawet o tych koślawych, pluszowych zwierzątkach, a tam to… książeczka leży u Nas praktycznie nie ruszona.
Dajcie znać, czy znacie te książeczkę!
Może u Was się sprawdza?
~Fszechogarniająca Mama